wtorek, 26 czerwca 2012

33. Tygrys - cichy łowca



Tygrys - potężne, inteligentne i zwinne zwierzę. Jak każdy kot jest drapieżnikiem - i to nie byle jakim. Potrafi zachowywać się niezwykle cicho i dyskretnie, a w chwilę później pokazać całą swą siłę i szybkość. Nawet w nas, ludziach, potrafi wzbudzić strach...


^Pręgowane futro doskonale zlewa się z trawą bądź gałązkami czy liśćmi w dżungli.
Błyskawiczny atak, szybka śmierć
Ten samotny łowca prawie zawsze poluje z zaskoczenia, bowiem jest szybki (potrafi rozwinąć prędkość 60 km/h!). Musi więc bezgłośnie podejść do ofiary, tak by ona go nie zauważyła, nie usłyszała lub nie wyczuła. Pręgowane futro tego kota doskonale zlewa się z wysokimi trawami lub gęstą roślinnością wilgotnego lasu. Kiedy zastygnie w miejscu staje się wręcz niewidoczny. 
Tygrys wyposażony jest też w wyciszające poduszeczki łap; suche liście mu niestraszne! Teraz pozostaje już tylko podkraść się na wystarczająco bliską odległość. Jeśli zdobycz przedwcześnie do wykryje - nici z zasadzki i z... polowania.


^Atak!
Jeżeli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, następuje atak. Potężne tylne łapy odpychają go od podłoża i rozpoczyna się krótka, aczkolwiek bardzo dynamiczna gonitwa. "Zamach" tygrys najczęściej przeprowadza od tyłu ofiary. Myśliwy bowiem wie, że zdobycz nie ma oczu z tyłu głowy. Sprint trwa kilkanaście-kilkadziesiąt sekund (sporadycznie parę minut). W tym czasie tygrys musu dogonić i powalić wybrany przez siebie cel. Jeśli jest duży - szczęki zaciska na gardle, miażdżąc tętnicę i tchawicę, tym samym doprowadzając do uduszenia. Przy drobnej zwierzynie (gryzonie, ptaki) jego zęby zaciskają się "na plecach" - czyli miejscu, gdzie znajduje się wrażliwy rdzeń kręgowy.
Zawsze zanim zacznie jeść, zabija ofiarę.
Nie każde polowanie kończy się sukcesem!
Jedna zobycz może starczyć na kilka dni. Kot ukrywa ją i przychodzi, gdy odczuje głód. Niektóre obserwacje sugerują nawet, jakby tygrys wolał jeść "skruszałe mięso".
Tygrys nie boi się zmoczyć łap, dlatego często poluje na ryby. Jeśli jego terytorium obfite jest w płytkie jeziora i mokradła, wtedy pogoń często odbywa się po bagnie. W Parku Narodowym Ranthambhore (Indie) najbardziej doświadczone osobniki potrafią posunąć się do tego, że odbierają jedzenie krokodylom!
Co ciekawe, dawniej uważano, że tygrys paraliżuje swoje ofiary rykiem złożonym z fali dźwiękowych o bardzo niskich częstotliwościach (tzw. infradźwięki). My ich nie słyszymy, jednak możemy je odczuć dosłownie na własnej skórze*. Teraz wiadomo, że odgłosów "infradźwiękowych" tygrysy używają w innych sytuacjach, np. przy komunikacji (o tym w następnym poście z cyklu "Tygrys").

^Spójrzcie tylko na to potężne ciało! Tylne łapy odpychają zwierzę od podłoża, umożliwiając rozpoczęcie błyskawicznego ataku, a dzięki giętkiemu kręgosłupowi rozwija ogromne prędkości!
Od myszki do pytona
Tygrys poluje na różnorodne stworzenia. Od myszy, żab i jaszczurek poprzez ryby, króliki, małpy, do jeleni, pytonów oraz młodych niedźwiedzi. Do ulubionej zdobyczy należą: wspomniane wyżej jelenie - sambary i aksisy, a także dzikie świnie. Środowisko, w którym żyje, odgrywa bardzo ważną rolę w kształtowaniu menu, np. ataki na pytony odbywają się w zazwyczaj w lasach namorzynowych. 
Udokumentowany został przypadek, gdy tygrys zabił i pożarł przedstawiciela swojego rodzaju (Panthera) - lamparta!
Nie pogardzi padliną. Krążące sępy są dla niego znakiem, że jakieś stworzenie zakończyło właśnie swój żywot - warto więc się tym bliżej zainteresować. Wszak, cóż z tego, że dumny pan lasów sam nie upolował zwierzyny - zaoszczędził w ten sposób mnóstwo drogocennej energii. Bywa, że od padliny odpędza inne drapieżniki, jak cyjony (gatunek dzikiego psowatego).

^Ucztujący tygrys amurski. dych niedźwiedzi
Wyrusza o świcie 
Najbardziej aktywny jest o świcie, zmierzchu oraz nocą. Dzień? Zależy od pogody. Podczas upałów woli moczyć się w jeziorkach. Gdy nadchodzi pora monsunów i temperatura spada - dlaczego nie? 
Aktywność może zależeć także od pory roku. Tygrysy amurskie, żyjące na Syberii, podczas mroźnej zimy są zmuszone do aktywności dziennej. 

^Dzięki gonitwom i dzikim zabawom w polowanie małe tygryski uczą się chwytów, które będą im niezbędne do przyszłego, samodzielnego życia.
Epilog
Jednym słowem, lata ewolucji stworzyły doskonałego łowcę, prawdziwego króla dżungli, którego boją się nie tylko jelenie, ale nawet my...

^Tygrys kąpiący się w fosie, w promieniach zachodzącego słońca.
***
*Infradźwięki mogą wywierać na nas lub na zwierzętach bardzo mocny wpływ - od złego samopoczucia aż do ogłuszenia (wyjątkowo silne - ich jednak tygrysy nie potrafią wydawać).
***
Informacje
- Notka z dnia 12.08.2010r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych.
- Zdjęcia wykonałam w: ZOO Warszawa i ZOO Łódź (tygrys syberyjski).


poniedziałek, 25 czerwca 2012

32. Szalone zabawy

Fotonotka


...Kreski i Grubusia!
Lipiec 2010r.
Pewnie pamiętacie niedawną fotonotkę "Małe jest piękne"? Bohaterami dzisiejszego postu również będzie kocie rodzeństwo, Grubuś i Kreska, urodzone na początku maja 2010 roku. W lipcu kociaki skończyły około dwóch miesięcy. Weszły w etap rozwoju, który ja nazywam etapem "wiecznej zabawy". W tym okresie, młode interesują się jedynie dzikimi harcami i poznawaniem otaczającego je, ogromnego świata.

^Grubuś bawiący się rowerem.
Do dwóch, małych rozrabiaków przychodziłam (najczęściej razem z kuzynkami) co dzień, by obserwować i fotografować ich wyczyny. Przestały przypominać puszyste kulki, które ledwo poruszały się na łapkach. Teraz potrafią już biegać, skakać i urządzać szalone walki.


^Kreska również uwielbiała bawić się na rowerze.
Nigdy nie potrzebowały wymyślnych zabawek i wynalazków, jakie z reguły mamy okazję podziwiać w kolorowych sklepach zoologicznych. Do szczęścia potrzebne im były najprostsze przedmioty. Bez wątpienia w poczet ich faworytów zaliczały się takie cuda, jak krzak bzu, patyki, sznurek, ogrodowy stołek, koszyk i... magiczny rower - "stworzenie", niemal mityczne, pojawiające się wyjątkowo. Jednak, gdy już kociaki zdały sobie sprawę z jego obecności, rower przestawał mieć jakiekolwiek szanse...

^Kto powiedział, że tylko z psami można bawić się w "przeciąganie"? Grubuś nauczył się tej "sztuczki" wcześniej od siostry - Kreski
Z kuzynkami uwielbiałyśmy bawić się z małymi kotkami. Naszą ulubioną grą była "papierowa myszka", czyli bieganie po całym podwórku, w tę i z powrotem, z patykiem w ręku, na którym zawiązany był długi sznurek, na którym z kolei zaczepiało się szeleszczącą i intrygującą kulkę papieru (grającą rolę myszy).
Najchętniejsza do zabawy była Kreska, zwana Piżamką (od miękkiego futerka). Nawet, gdy była zmęczona, dzielnie biegała za papierową kulką (zawsze to my musiałyśmy przerywać figle dla dobra zwierzątka...). 
Z czasem udało nam się przynajmniej częściowo odkryć ich osobowości. Piżamka była zwinna, szybka i bardzo zręczna. Niestety, nie grzeszyła wybitną inteligencją (nie uczyła się tak szybko "teorii", wpadała w różne kłopoty, w przeciwieństwie do brata). Natomiast Grubuś nie był tak sprawny fizycznie, lecz miał "łeb na karku". Zastanawiał się, zanim coś uczynił i właśnie ta chłodna kalkulacja i obliczanie swoich szans na sukces dawały mu przewagę nad siostrą. Gdy ona topiła się w studni, on po prostu siedział sobie i ją obserwował. Nie przepadał za trzymaniem na kolanach, co z kolei ubóstwiała jego siostra.
Trudno powiedzieć, które z kociąt miało większe szanse na przeżycie - inteligentny myśliciel, czy zręczna pieszczoszka.

^Grubuś spokojnie mógłby startować w wiszeniu na zabawce, na czas...
   Kreska była niezwykle dynamiczną kotką. Jej skoki zawsze były niezwykle widowiskowe. Łatwo przychodziło jej przyswajanie nowych zwrotów czy chwytów, w przeciwieństwie do brata. On musiał polegać na swojej pomysłowości, aby móc coś osiągnąć. 


^Skok po zabawkę (Grubuś).
Mogłabym godzinami obserwować i bawić sie z tymi kociętami. Ich energia była niemalże niewyczerpana. Czasami, do zabawy włączała się również ich matka. 


^Bura wydaje się być kotem spokojnym i zrównoważonym, ale tym razem miała chęć na rozrywkę.
   Kocięta muszą uczyć się szybko. Powinny do perfekcji opanować wspinanie po płotach i drzewach, skoki oraz... sztukę zabijania. 
Póki co to matka rozwija i pobudza w nich instynkt łowiecki, bawiąc się z nimi, czy po prostu machając ogonem. Zauważyłam, że często demonstruje młodym, co mają zrobić i jak się zachować w danym momencie. Raz miała miejsce bardzo ciekawa sytuacja:
  Bura niespodziewanie zainteresowała się kulką papieru zaczepioną na sznurku. Zaczęła wpatrywać się w zabawkę. Grubuś, który był tuż obok niej, zaczął ją naśladować. Gdy kotka poczęła się podkradać, on robił to samo. W końcu Bura zaatakowała. Samczyk pozostał na miejscu i obserwował "bawiącą się" matkę. Takie zachowanie miało miejsce jeszcze ze dwa, trzy razy. Potem Bura całkowicie straciła ciekawość, choć my dalej nakłaniałyśmy ją do zabawy. Dla odmiany na papierową "myszkę" wyskoczył kocurek.
^Cud? (Kreska)
    W końcu nawet kocięta zaczęły być zmęczone. Potężne ziewnięcia i przymrużanie oczu zwiastowały drzemkę. Teraz rozpoczęły poszukiwania jakiegoś dogodnego, najlepiej zacienionego, miejsca, a po chwili układają się do snu. Jednak już po godzinie (czasem dwóch) mają całkowicie odnowione zapasy energii. I zabawa rozpoczyna się na nowo...




***
Informacje
- Notka z dnia 7.08.2010r., napisana na poprzedniku Perfekcyjnych - Felidae.

31. Zimowa miłość

Kocia Kronika

21 Luty 2010

Dochodziłam już do wybiegów wielkich kotów (tygrysy, lwy), gdy usłyszałam charakterystyczne, głośne ryki. Wiadomo już było, co się święci - Ratu jest w rui i jak zawsze musi o tym wiedzieć połowa ogrodu zoologicznego. 

^Zimowa monotonność
Kiedy doszłam do wybiegu tygrysów sumatrzańskich (do tzw. "drugiego wybiegu"*), ujrzałam parę kotów... wylegujących się na samym końcu ekspozycji, na "betonowych skałach" (jak ja to nazywam). Wbrew pozorom, śniegu prawie tam nie było, a drapieżniki mogły powygrzewać się w promieniach zimowego słońca.
Nagle tygrysica wstała, lecz tylko po to, aby zmienić miejsce wypoczynku. Ziewnęła głęboko, ukazując swe wielkie kły. Teraz miała doskonały widok na zwiedzających, których w dniu dzisiejszym było bardzo niewielu.


^Ratu i Andy
Nie zraziłam się i wkrótce moja cierpliwość się opłaciła. Po kilkunastominutowej drzemce Ratu znów wstała. Andy, który był dziś wyjątkowo wrażliwy na każdy ruch tygrysicy, obserwował ją dokładnie, a gdy ona  skierowała się w stronę "pierwszego wybiegu", pomaszerował za nią, dosłownie depcząc jej po ogonie. Samica zatrzymała się przy drzewie, aby dokładnie je obwąchać; natomiast majestatyczny Andy obszedł cały teren. 
Wracając, przeszedł obok tygrysicy. Wtedy Ratu stanęła na tylnych łapach, a przednimi objęła dość szeroki pień. Zachowywała się trochę jak mały kociak. Chciała bawić się z leciwym samcem, choć on nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. No cóż, tym razem musiała pobawić się sama. Jednak kiedy, samiec kompletnie zniknął jej z oczu, z powrotem zamieniła się w poważnego tygrysa i powróciła na "drugi wybieg".
*
^Ciepłe powitanie
Koty ujrzałam dopiero, gdy Ratu wyszła z groty. Skierowała się w stronę sosny (rosnącej mniej więcej na środku tygrysiego terytorium), lecz za nim do niej doszła wywęszyła jakiś ciekawy zapach. W wytarzaniu się w nim, nie przeszkadzał jej nawet zimny, połyskujący w słońcu puch, którego w tym roku nie oszczędziła nam matka natura.


^Szeptanie do ucha... W tygrysim stylu.
Andy, który będąc w jaskini stracił ją z oczu, natychmiast wychylił swój wielki łeb. Po chwili znajdował się już przy samicy. Przywitali się ciepło, ale wnet Andy zaczął szczerzyć do niej swe zęby. Klasyczne znaczenie takiego zachowania to okazanie agresji, lecz tutaj jakoś to nie pasowało. Była to bardziej mieszanka różnorakich uczuć czy emocji niż tylko coś czysto negatywnego. Cóż, mnie pozostaje jedynie określić to zachowanie mianem "zachowania X" (które z resztą występuje także u lwów...).

^Zabawa?
Ratu powstała i podeszła do sosny (do której wcześniej z wiadomych przyczyn nie doszła). Andy stał jak wryty, tylko od czasu do czasu patrząc na partnerkę. Po dokładnym obwąchaniu iglastego drzewa, Ratu powróciła do Andy'ego, witając go pacnięciem w głowę. Położyła się na plecach i... chciała bawić się dalej. On jednak znów zaczął prezentować swe uzębienie. 


^Andy i Ratu
Kiedy samica zauważyła, że nie uda jej się nakłonić starego samca do harców, powstała.


^Uśmiech!
Nie brała sobie zbyt poważnie jego zachowania, a on dalej się do niej szczerzył (teraz przypominało to trochę nieudany uśmiech). W końcu koty się rozeszły, albo raczej ona odeszła, a Andy pozostał, aby oznakować teren. 


^Andy
Wielkie drapieżniki pospacerowały jeszcze trochę po śniegu. Zima im niestraszna! W końcu, po długich fotograficznych obserwacjach, zostałam zmuszona opuścić ogród. Kiedy byłam już w połowie drogi powrotnej, do moich uszu ponownie dobiegły donośne ryki. Chyba nikt nie ma wątpliwości, do kogo mogły należeć...
Galeria


***
*kompleks wybiegów wielkich kotów (tygrysy i lwy) tworzą trzy wybiegi, licząc od strony głównego wejścia (kierunek, z którego szłam) - pierwszy i drugi - teren tygrysów sumatrzańskich oraz trzeci i ostatni - ekspozycja lwów; takimi nazwami, tj "drugi wybieg", "pierwszy wybieg" posługuję się także na blogu;
***
Informacje
- Notka z dnia 26.07.2010r., napisana na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych.
- Zdjęcia wykonałam w ZOO warszawskim.

niedziela, 24 czerwca 2012

30. Małe jest piękne!

Fotonotka


Zapewne obił Wam się o uszy cytat w tytule. Doskonale pasuje on do tematu dzisiejszej fotonotki, która ściślej mówiąc, dotyczy pewnego, kociego rodzeństwa...
Urodzone 2 maja 2010r. kocięta, rosną jak na drożdżach. Ich matką jest Bura, a ojcem Srebrny Kocur - mieszkaniec sąsiedniego podwórka i król tej części wsi. Przez ponad miesiąc młode zmuszone były przebywać w ciemnej sieni...



^Na początku czerwca, odbył się ich pierwszy kontakt z promieniami słonecznymi i zieloną trawą... Wyszły na swój pierwszy spacer. Początkowo trochę się bały i szybko zwiewały do chałupy. Jednak z każdą minutą, ich oczy zaczęła wypełniać ciekawość i chęć poznania nieznanego. Na zdjęciu powyżej Kreska, zwana też Piżamką, pośród traw.




^Na pierwszym planie widoczna Piżamka. Tuż za nią idzie brat - Grubuś. Kotka wraz z wiekiem robiła się coraz odważniejsza, natomiast samczyk ciekawszy otaczającego go świata. 



^Grubuś i Kreska razem. To zdjęcie wcale nie wyszło mi tak jak planowałam, ale jestem z niego zadowolona.




^Grubuś, siedzący w trawie. Kocurek od początku odznaczał się nieśmiałością, ale jednocześnie niezwykłą samodzielnością. Lubił chodzić na wędrówki. Był zupełnym przeciwieństwem swej siostry - Kreski - przebojowej, uczuciowej i czasami nieco głupiutkiej kotki. 



^Czasem przypominał mi swego rodzaju filozofa. Dużo czasu spędzał sam ze sobą. Cóż, nie ma co się dziwić - od początku żył w cieniu z pozoru odważniejszej siostry, ulubienicy ludzi i matki.



^Grubuś podczas poznawania tajemnic ogrodowego stołka.

***
Informacje
- Notka z dnia 21.06.2010r. (heh, napisana równo dwa lata temu...), pochodząca z bloga Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

29. Tygrysy na śniegu?


Kocia Kronika

Tak i to nie syberyjskie!
5 Luty 2010
Warszawskie ZOO, na razie jako jedyne w Polsce*, posiada w swojej kolekcji zwierząt parę tygrysów sumatrzańskich - samicę Ratu i samca Andy'ego. Tegoroczna zima była bardzo mroźna, więc można pomyśleć, iż te ciepłolubne koty nie zechcą wychodzić na wybieg zewnętrzny i spacerować po śniegu... Tymczasem ja, podczas wizyty 5 lutego, zastałam Andy'ego "na nogach", a Ratu wypoczywającą na białym puchu.


^Zadziwiło mnie pewne zachowanie tygrysów. Po obejściu części Ogrodu, powróciłam przed wybieg tych wspaniałych drapieżników. Oba koty spacerowały po swym terytorium. Nagle Ratu przystanęła. W chwilę później znalazł się przy niej Andy. Przywitały się, lecz nagle samiec zaczął pokazywać kły (patrz zdjęcie na górze). To nie była jednak oznaka agresji. Andy nie warczał na partnerkę. Po ''wtuleniu" swojego pyska w szyję Ratu, następowało "nieme prychanie". Gest ten klasyfikowałabym bardziej jako przyjazny... Cóż, ale zagadka pozostaje póki co nierozwiązana.


^ Tygrys Andy w całej okazałości. Spacerował po drugim wybiegu. Tuż za nim szła Ratu. Jak widać, wydeptały sobie ścieżkę.. Starały się z niej schodzić jak najrzadziej.


^Ratu idąca za samcem. Po chwili była już na drugim wybiegu. Położyła się na śniegu. Obserwowała nielicznych zwiedzających oraz zwierzęta na wybiegach, znajdujące się naprzeciw "kocich skał"*.
Nagle podszedł do niej Andy. 



^Znów próbował wtulić swój ogromny pysk w jej puszyste futro na bokobrodach. Jednak Ratu odsunęła się. Koty pokazały sobie nawzajem wielkie kły i... na tym się skończyło. Andy zaczął się wycofywać z dość intrygującym "wyrazem twarzy". Może chciał dowiedzieć się czy jest gotowa do krycia? Na wolności samiec i samica zwykle spotykają się jedynie w czasie godów.
Tygrys odszedł od samicy. Ta jeszcze chwilę poleżała na śniegu, lecz i ona w chwilę później powstała.


^Przeszła z powrotem na poprzedni wybieg, gdzie jej uwagę przykuł zwisający, kryształowy sopel lodu. Ratu jest z natury kotem ciekawskim, a coś takiego jak sople nie zdarza się codziennie. Trzeba było zbadać sprawę: dlaczego zwisają, czy można się nimi bawić, a także czy są jadalne? 

^Ratu pochwyciła jeden w swe potężne, tygrysie szczęki. Mimo to, że mogła zmiażdżyć sopel w każdej chwili, nie chciała mocniej zacisnąć na nim swych kłów. Jednak długo go nie potrzymała, bo "ładne" wcale nie musi równać się "przyjemnemu". Spektakularnie wypuściła lód z pyska. Pewnie nie czuła się zbyt komfortowo, gdy ten mroził jej język...
Odeszła, minęła Andy'ego i znów powędrowała na pierwszy wybieg.

*
Ta wyprawa, z resztą jak większość, była bardzo udana. Sfotografowałam i sfilmowałam ciekawe sceny (nie koniecznie perfekcyjnie, ale zawsze coś tam widać).
Słońce zniżało swój bieg, a niebawem zamkną ogród. Te kilka godzin obserwacji minęły jakby w kilka minut...
Galeria

***
Informacje
- Notka z dnia 21.05.2010r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych.
- Zdjęcia wykonałam w ZOO Warszawa.



28. Zjawa - zjawa w kociej skórze



Ta notka będzie troszeczkę inna niż pozostałe z serii "Kocie Profile", ponieważ przez kilka lat obserwacji Zjawa okazał się prawdziwą zjawą i informacji o nim jak na lekarstwo.


~*~
Kilka faktów
Imię: Zjawa
Płeć: Kocur/Samiec
Matka: Brak danych
Ojciec: Brak danych
Rasa: Dachowiec
Urodzony: Brak danych (być może nawet przed 2005 rokiem!)

Zmarł: Nie pokazuje się od roku 2011


~*~

Wśród krzewów, rosnących na podwórku moich kuzynek, zawsze można dostrzec coś ciekawego.
Dwoje złotych oczu, wpatrujących się w ciebie, czarny ogon oraz śnieżnobiała sylwetka. Magiczne stworzenie? Nie, to zwykły i pospolity dachowiec, o imieniu Zjawa... Zaraz, zaraz, czy taki znowu zwykły?
Opis ten może wydać się lekko naciągany, bo w rzeczywistości tego dużego kocura obserwować można jedynie z daleka, a bliskie spotkania są wielką rzadkością, to jednak jeśli już masz okazję spotkać tego kota - faktycznie, jego para oczu nie spuści z ciebie wzroku przez pierwsze minuty... 
Znakiem charakterystycznym Zjawy jest także plamka pod lewym uchem. Niedoświadczony obserwator tutejszych kotów (gdyby tacy byli...) może pomylić go z nieżyjącym już Łatkiem - bratem Burasi, jednak ten posiadał więcej ciemnych znaczeń na ciele.
Zjawa to mistrz skrytości, znikania oraz bycia niewidzialnym, jak z resztą łatwo domyślić się po jego imieniu. Przez kilka minut można na niego patrzeć, ale gdy odwrócimy wzrok na sekundę, już go nie ma.
Inną sprawą jest to, że potrafi hipnotyzować... No może prawie. Kiedyś znalazłam się właśnie w takiej ciekawej sytuacji. Było to dokładnie w lutym 2007 roku. Zima zapomniała, ze w Polsce powinien teraz trwać mroźny okres, więc przedwcześnie zawitała wiosna. 
Wyszłam na podwórko, aby obserwować koty, lecz żadnego nie zastałam. Miałam już wracać, ale wtem, sto metrów ode mnie, pojawił się potężnie zbudowany kocur. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Myślałam, że ucieknie (uważałam go za zdziczałego), lecz ten ani drgnął. Stał i patrzył się w moje oczy hipnotyzującym wzrokiem. Nie poruszył się ani razu. Nie spuścił wzroku również ani na moment. Złote oczy z czarną, smukłą źrenicą były cały czas szeroko otwarte. Dopiero po jakiejś minucie, zwierzę drgnęło... i już go nie widziałam. 
Zjawa to jeden z najniezwyklejszych, wciąż skrywających wewnątrz siebie pewną magię, tutejszych kotów.
Mogłoby się wydawać, że jest tchórzem (ucieka przed człowiekiem), ale fakt, iż to on włada tutejszymi kotami, coś znaczy...
My nazwalibyśmy takie rządy totalitarnymi - jeden wódz, a do tego kontrolujący życie przede wszystkim kocurów.
Zjawa to stworzenie niezwykle waleczne. Wygrał większość swoich bójek w życiu. Teraz wystarczy, aby przeszedł obok swoich "towarzyszy", a każdy zwiewa w krzaki, w pole, gdziekolwiek, szczególnie jeśli został przyłapany na zakazanej czynności, na przykład odwiedzaniu kotek...
W ogóle, dlaczego Zjawa został ochrzczony tym imieniem? Opróćz swojej magicznej i "znikajacej" natury, zawdzięcza to pewnemu wydarzeniu i uczestniczącemu w nim "mruczkowi".
Jak wspominałam, większość tutejszych samców panicznie się go boi i omija szerokim łukiem. Jednak jeden młodzieniec postanowił się zbuntować. Być może, gdy przechodził obok króla, nie okazał Zjawie takiego szacunku, jakiego on się po nim spodziewał. I tak zaczęło się piekło. Zjawa ruszył na zadufanego w sobie przeciwnika, a ten widząc, że sprawy potoczyły się inaczej, niż planował, stchórzył i postanowił uciec. Wdrapał się na jedno z najwyższych drzew w okolicy (świerk bądź lipa), rosnące obok pola walki. Zjawa wcale nie musiał z nim walczyć, nie musiał wspinać się na owe drzewo, nie musiał go nawet gonić. Wystarczyła mała szarża, a rywal spędził około trzech dni na samym czubku świerka!
Tą niesamowitą legendę usłyszałam od moich kuzynek.
Dodano w 2012 roku:
Niestety od pewnego czasu, Zjawy już nie widuję... Być może czasy świetności tego, wręcz mistycznego, kota dobiegły końca? Jedno jest pewne - Zjawa pozostawił po sobie następcę - syna Puszka. Teraz to on kończy dzieło, zapoczątkowane przez jego ojca.

***
Informacje
- Notka z dnia 26.04.2010r., napisana na blogu Felidae (poprzednik Perfekcyjnych)
- Jako, że Zjawa to zjawa - nie posiadam dużej ilości fotografii tego kota, a tych, które tutaj prezentuję nie da się powiększyć...