wtorek, 24 lipca 2012

48. Jesienne zabawy




Kocia Kronika
Listopad 2011r.

Piękna, polska, złota jesień. Wraz z nastaniem chłodniejszych dni łatwiej jest podglądać życie dzikich kotów, mieszkających w ZOO warszawskim. W tym miesiącu miałam okazję być w nim dwa razy, lecz wszystkie obserwacje opiszę w tym poście, który dotyczyć będzie wszystkich gatunków, z wyjątkiem lwa. 

^Serwale wybrały drzemkę...
Takiego dnia, jak dzisiaj, nie mogłam zmarnować ani ja, ani mieszkańcy ogrodu, między innymi koty. Było rześko i słonecznie, a w powietrzu wyraźnie odczuwało się jesienny chłód. To w końcu listopad. Jednak warunki wprost wymarzone do podglądania i fotografowania mieszkańców zoo. 

^Młody badający dynię przez ogrodzenie.
Tuż przy jaguarach zobaczyłam widok wstrząsający. Na obsypanej liśćmi ścieżce wybiegu Kalego, leżała ogromna, obgryziona dynia. Świetny przykład na to, jak silne szczęki posiadają jaguary. Sam prawowity właściciel "hallowenowej zabawki" był już nią mocno znudzony i drzemał na swojej drewnianej "półce". Odwrotnie zachowywała się dwójka podrośniętych braci. Nie mogli ukryć swojego zainteresowania podziurawioną, niczym ser szwajcarski, dynią. Szczególnie jeden nie potrafił oderwać od niej wzroku. 

^Kali i jeden z jego synów.
Potężny Kali, nie przepadający za swoimi synami, błyskawicznie obudził się i znalazł na ziemi, po czym zaczął śledzić czarnego młodzika (co jakiś czas, agresywnie atakując ogrodzenie). Od dawna zastanawiałam się, za kogo uważa swoich synów - za konkurentów? Młodych innego samca? W każdym razie nigdy nie darzył ich ojcowską miłością. Chwilowo zakończyłam obserwację, udając się w głąb ogrodu.

^Chyba w każdym kocie pozostaje do końca życia "cząstka małego kociaka".
Po  jakimś czasie ponownie powróciłam do jaguarów. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się tego, co tam ujrzałam. Chyba jesienne, orzeźwiające powietrze dodało młodym samcom dodatkowej energii. Po zakończeniu biegów po konarach, ich wzrok zatrzymał się na plastikowym, białym opakowaniu, zawieszonym na grubym sznurze. Po chwili już nie tylko sam wzrok spoczywał na biednym pudełku, ale białe kły i ostre pazury. Wkrótce dołączył drugi brat i bez żadnych skrupułów pacnął "kolegę" w ogromny łeb. Rundka po wolierze i z powrotem męczymy pudełko. I jeszcze raz, i kolejny, i znowu...

^Kto by pomyślał, że zwykłe pudełko może dostarczyć dorosłemu jaguarowi tyle radości...
Skończyło się na tym, że jaguary rozładowały nadmiar energii, a pudełko zostało ozdobione wzorkiem dziur i zadrapań (nic dziwnego, jeśli kot o najsilniejszych szczękach się na nim wiesza, podobnie jak Grubuś...). Wreszcie wielkie kocury się zmęczyły i nastała krótka przerwa...

^Nadaam obserwująca swojego partnera z drewnianej platformy.
Dzień zbliżał się powoli ku końcowi. Widząc ruch przy wybiegu irbisów (wcześniej  drapieżcy spali w najlepsze), szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę. Pewnie i tym kotom niewidzialna siła dodała trochę energii. Parze, Krakusowi i Nadaam, zebrało się na zabawę "w berka". Jej zasady były może nieco chaotyczne - któraś ze stron zaczynała się skradać, następnie błyskawicznie atakowała i ostro hamowała przed partnerem. Potem następowała zamiana ról (tak, tak, zazwyczaj koty po ataku zamieniały się ze sobą rolami).

^Kiedy zabawa zaczyna irytować jedną stronę, zostaje przerwana i koty powracają do swoich zwykłych czynności, a przynajmniej na chwilę...
Zdarzało się, że dochodziło do małych przepychanek, lecz Nadaam natychmiast je kończyła, obnażając kły. Najprawdopodobniej koty dalej kontynuowały swoją "grę", lecz ja musiałam je opuścić. Zbliżała się szesnasta - godzina definitywnie kończąca zwiedzanie.

^Drzewo rosnące obok woliery kotów argentyńskich, w tle zachodzące słońce.
Byłam bardzo zadowolona z tej jesiennej wyprawy oraz z fotografii, które udało mi się wykonać. Prezentowane tutaj to ledwie mały ułamek całości ; ).

***
Informacje
- Notka z dnia 12.11.2011r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz