piątek, 6 lipca 2012

35. Koci pamiętnik - Nowe przygody



Kot argentyński (Leopardus geoffroyi) to gatunek dzikiego kota, o skrytym i tajemniczym charakterze. Jest bajecznie ubarwiony. Niczym u geparda, jego ciało pokryte jest drobniutkimi cętkami. Na pyszczku można podziwiać wzór, który porównać można do zastygłego tańca pasków i plam. Ten niesamowity wygląd sprawia, że można być jeden metr od zwierzęcia i go nie zauważyć... 
~*~


3 stycznia 2010r.
Cofnijmy się jeszcze trochę w przeszłość. Spadł śnieg, termometr zaczął wskazywać ujemne temperatury, a trzy młode koty argentyńskie... Szalały na wybiegu. Mimo że gatunek ten pochodzi z cieplejszych krajów, kociaki z Warszawskiego ZOO postanowiły zbadać zaistniałą sytuację. Wreszcie na ich terenie pojawiło się coś nowego, niezbadanego i dziwnego.

^Kot argentyński pod "świąteczną dekoracją" - młodym świerkiem. Niestety w kadr weszła też ta górka śniegu...
Powitał mnie jeden, siedział tuż przy ogrodzeniu. Obserwował uważnie nielicznych zwiedzających. Drugi spacerował po białym puchu. Przez krótką chwilę zaciekawiła go świerkowa gałązka. Ich woliera była bowiem świątecznie przystrojona. Jednym słowem wprowadzone tam zmiany można określić „zimową dżunglą”, a z perspektywy kotów „świerkowym placem zabaw”.

^Kocie zabawy
Młoda samiczka postanowiła wdrapać się na średniej grubości gałąź (fot. wyżej). Niestety w dalszej wspinaczce skutecznie przeszkodził jej brat, który "przypadkowo" tędy przechodził. Złapał "kociego alpinistę" za tylną łapę (którą z resztą ofiara chciała wcześniej pozbyć się natręta). W końcu kotka trzymała się już tylko przednimi łapkami, a „kochany braciszek", w ogóle nie dostrzegając jej tragedii, wciąż chciał się "bawić". Aby wyjść z tej sytuacji z dumą, samica zgrabnie odskoczyła, dając przy okazji pokaz zręczności "cętkowanych dachowców". 

^Obserwator
Inny mały (na logikę - samczyk, są bowiem dwaj bracia i jedna kotka) wkroczył na ścieżkę (oblodzona, aczkolwiek łatwiej było chodzić po niej niż po śniegu) i podszedł do mnie. Przez chwilę wpatrywał się w "dziwne urządzenie", zwane statywem. Czyżby zapamiętał ten "szczegół"? Zawsze zabieram go ze sobą, czy to do zoo, czy też do lasu, bowiem tworzę filmy (m.in. o tej trójce); ale może to tylko jeden z efektów oswajania przez zwiedzających? 
Kiedy mały gapił się w statyw, drugi kociak wywęszył jakiś ciekawy zapach. Nagle przerwał pasjonujące węszenie. Coś innego zwróciło jego uwagę. Nie spuszczał oczu ze świerkowych zarośli, a ja dopiero po chwili dowiedziałam się, co go tak zainteresowało - obiad. Koteczka już wynosiła białą mysz na zewnątrz, aby zjeść na świeżym powietrzu. Ale jak to bywa z rodzeństwem, trzeba bardzo uważać. Po tych harcach, bracia też zrobili się głodni. Dlatego samica od razu znalazła sobie doskonałą kryjówkę. Razem z jedzonkiem, schowała się za budką. Tu było cicho i spokojnie, może troszkę ciasno, ale szanse na wykradnięcie łupu przez rodzinkę - małe. 


^Zainteresowany
W sumie tego dnia spędziłam przy kotach argentyńskich krótki czas, bo jakąś godzinę czy dwie (przy ciekawych obserwacjach nie patrzy się, co minutę na zegarek, który z resztą był gdzieś ukryty w torbie na aparat). Trzeba było kończyć tę "zabawę". Jednak wpierw: jak to się wszystko skończyło? Kociak, który zauważył siostrę z ofiarą, dał sobie spokój z walką o mysz, przecież w środku jest ich jeszcze co najmniej kilka. Natomiast drugi samczyk podjął nieudaną próbę porwania myszki, na szczęście lub nieszczęście - bezskutecznie.
Zwierzaki mnóstwo czasu przesiadywały tego dnia w swojej zewnętrznej wolierze (jeszcze się nie zdarzyło, aby cała trójka siedziała tyle w swoim "ogródku"), a niskie temperatury wydawały się być dla nich niczym strasznym.

^Mały łowca
***
Informacje
- Notka z dnia 05.09.2010r., napisana jeszcze na poprzedniku Perfekcyjnych – Felidae.
- Zdjęcia wykonałam w Warszawskim Ogrodzie Zoologicznym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz