środa, 25 lipca 2012

52. Trzy koty i trzy wymiary




Światowy Dzień Kota 
Dzisiaj, 17 lutego, obchodzimy Światowy Dzień Kota. Chciałabym Wam z tej okazji opowiedzieć historię, która spotkała mnie dokładnie rok temu, w Białowieży. Dotyczy ona trzech kotów*, reprezentujących prawdopodobnie trzy różne światy. Warto pamiętać o tych "wymiarach". Nie zawsze bowiem, nasi mruczący przyjaciele mogą rozkoszować się pięknym życiem i subtelnym, zimowym słońcem...





Dzień pierwszy 
Około godziny czternastej, na pograniczu wsi Białowieża... 
Byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu. Mróz natychmiast przywrócił mnie do rzeczywistości. Całą okolicę spowijała gruba warstwa białego puchu, a klimatu dopełniały delikatne promienie słońca. Nagle, zza śnieżnych zasp wyszedł duży, biało-czarny kot. Okazały, zadbany, o długim i puszystym futerku, spojrzał tylko na mnie i przebiegł przez oblodzoną drogę. Zmierzał w kierunku dużego, nowoczesnego domu (wręcz willi), wprost do drzwi. Zapewne po porcję pieszczot. Ten to ma życie...


^Białowieski lew
Dzień drugi 
W tym samym miejscu i o podobnym czasie, jak w dniu poprzednim. 
Nie zdążyłam przejść kilku metrów od parkingu, a na scenie pojawił się "mruczek" - biały w rude łatki. Był mniejszy od kota z poprzedniego dnia, no i posiadał zdecydowanie krótszą sierść. Po chwili dołączył do niego drugi kotek. Nie ulegało wątpliwości - to musiała być matka ze swoim młodym.
Postanowiły się trochę pobawić. Ani matce, ani buremu kociakowi nie przeszkadzała niska temperatura (ok. -10 stopni). No, może trochę samicy, lecz nie okazywała tego zbyt mocno. Zastanawiałam się, gdzie i jak żyją te koty? Zima to zwykle wyzwanie dla wiejskich zwierzaków. Już spotkałam się z przypadkami, gdzie "łowcy myszy", teoretycznie posiadający dom, naprawdę zdani byli sami na siebie... 

Te jednak wyglądały na radosne. One to mają szczęście...

^Wędrówka w promieniach zimowego słońca.
Dzień trzeci 
Między czternastą, a piętnastą.  
Wracając, tata postanowił zajechać do sklepu, by uzupełnić zapasy pieczywa, serków itp. Na parkingu, moje oczy dostrzegły czarno-białego, małego kotka, siedzącego przy schodkach. Teraz na dworze było już bardzo zimno. Skulone stworzenie obserwowało wchodzących i wychodzących ludzi przez półotwarte oczy. Może nie było umierające, ale jego widok był dla mnie przykry. Przypominał trochę psa, czekającego na powrót ukochanego właściciela. Kiedy tylko zrobiłam mu zdjęcie, wróciłam do samochodu. Trzeba było wracać do pensjonatu.  Ten kotek nie był w najgorszym stanie. Może mieszkał na pobliskim podwórku? Jednak mnie zmusił do refleksji. Pomyślcie, ile kotów musi w tej chwili walczyć o życie, tylko dlatego, że pochodzą z nieplanowanego miotu czy padły ofiarą kaprysu "właściciela"? Nie chcę, abyście odebrali to jak apel "kociary-wariatki". Moim celem jest skłonić Was do przemyślenia sprawy. Właśnie dziś - w Światowy Dzień Kota!

^Kot sprzed sklepu
__________
*Matkę z młodym liczę jako "jednego kota".
***
Informacje
- Notka z dnia 17 lutego 2012r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych. Jest to też ostatni post, który pojawił się na onetowym Felidae...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz