poniedziałek, 23 lipca 2012

43. Wiosna w ogrodzie zoologicznym


Kocia Kronika
26 kwietnia 2012r. 
Wiosna... Zewsząd bije oszałamiająca zieleń. Kolorowy dywan natury ciągnie się przez większą część ogrodu. Jego głównymi motywami są żółte mlecze i białe stokrotki. 


^Krakus
26 kwietnia należał do słonecznych i ciepłych dni. Ładna pogoda zachęciła do aktywności sporo zwierząt, na przykład: gibony, wilki grzywiaste i... irbisy. A raczej irbisa, samca Krakusa. Wielki kot spacerował po wybiegu, co zwykle robi jego partnerka, Nadaam. Jednak jej nigdzie nie było. Co ciekawe, wejście do domku panter śnieżnych, od strony dużego wybiegu, było zamknięte. Po chwili Krakus skończył obchód i wskoczył na ulubioną, drewnianą "półkę". Tam ułożył się wygodnie i zasnął.

^Jaguar Kali podchodzący do szyby.
Popołudnie, około godziny trzynastej. Kali, cętkowany samiec, wygrzewał się w promieniach słońca. Po chwili powstał i podszedł do oglądającej go widowni. Myślałam, że za moment odejdzie, by dalej drzemać sobie w cieple dnia, ale Kali stanął i zaczął się bacznie przyglądać. Cóż było na co, bo nawet paw ze swoim barwnym ogonem, wypadał przy tej grupie słabo. Kolorowe bluzki, czarne, błyszczące rzeczy, okularki, a dodatkowo małe, ciekawskie dzieci, niemogące usiedzieć na miejscu. Kali patrzył na zwiedzających z czystym zainteresowaniem. Pierwszy raz zaobserwowałam u niego podobne zachowanie. Zwykle albo się wylegiwał, albo krążył w tą i z powrotem. Kiedy wreszcie tłum przestał go interesować, wrócił do punktu wyjścia.

^Karakal
Temperatura była coraz wyższa, dlatego bardzo zdziwił mnie widok aktywnych małych kotów. Trzy serwale i karakal* nadal mieszkają w starej lamparciarni, a po śmierci jej prawowitej właścicielki - Bartje, zawładnęły wszystkimi klatkami. Jednak w rzeczywistości, każdy kot ma do dyspozycji średnio jeden boks. Być może natura samotnika wzięła górę i drapieżniki zaczęły być agresywne? Takie zachowanie udało mi się sfilmować, gdy zwierzęta żyły jeszcze wspólnie. 
Karakal chwilę pospacerował po piaszczystym dnie klatki, a następnie z gracją wspiął się na drewnianą "półkę" w kształcie koła. 

^Lwica Sofia
Około piętnastej znowu byłam przy kotach, tym razem obok lwów. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie ujrzenie Sofii - skonfiskowanej lwicy, pochodzącej z Belgii, której nie widziałam od bardzo długiego czasu. Bardzo się zmieniła - urosła i stała się o wiele spokojniejsza. Jeszcze kilka miesięcy temu bawiłaby się, a dziś zachowywała się niczym prawdziwa, lwia dama. Wygodnie ułożyła się na betonowej skale i obserwowała zwiedzających. Nie tylko ona przeszła metamorfozę.

^Amor wśród mleczy.
Na sąsiednim wybiegu mieszkają inne lwy: dorosły samiec Dukat i jeden z jego synów (przypuszczam, że Amor). Dorastające lwiątko stało się młodym lwem. Wielki kot zrobił się masywniejszy i potężniejszy, urosła mu także mała grzywa. No i od tej pory nie będzie już nazywany lwicą...

^Jeden z braci
Późne popołudnie i jaguary. Trójka młodocianych samców postanowiła pospacerować po wybiegu. Niemal natychmiast zebrał się tłum zwiedzających. Mnie jednak najbardziej zastanowił brak Beaty - matki Atosa, Aramisa i Awatara. 
Bracia nieźle wyrośli. Mieli już grubo ponad rok i pewnie niedługo opuszczą Warszawę. Dwójka z nich ma trafić do Borysewa. Mam nadzieję, że pojedzie tam też mój ulubieniec - najjaśniejszy z trójki, z wyrazem wiecznego spokoju na pysku. To też najłatwiej rozpoznawalny kot z rodziny (z wyjątkiem Kalego). Pozostałe samce można rozróżnić po ułożeniu białych wąsów.

^Ziewający jaguar
Tymczasem Kalego ponownie przyłapałam na przyglądaniu się zwiedzającym. Naprawdę zastanawiające. Podczas moich wcześniejszych wizyt, trudnością było zrobienie mu portretu. Dziś był nawet za blisko i aparat nie potrafił ustawić ostrości! Ku uciesze gapiów, drapieżca zbliżył swój wielki pysk do szyby (swoją drogą, dopiero teraz można dostrzec stuprocentową potęgę jaguara). Jeden z rodziców "odpowiedział" na ruch kota, zbliżając swoje dziecko do drapieżcy. Dziecko wyciągnęło rączkę, najwyraźniej chcąc dotknąć Kalego. Lecz jaguar, czując, że przekroczono granicę, obnażył swe kły. Na dziecku nie zrobiło to wielkiego wrażenia, więc Kali zmuszony był powtórzyć ten gest. W końcu cofnął się, jednak by wkrótce powrócić.

^Nadaam
Na samym końcu ponownie odwiedziliśmy pantery śnieżne. Ku mojemu zdziwieniu, pokazała się Nadaam. Jednak wiosna to nie tylko piękna, słoneczna pogoda...
***
Informacje
- Notka z dnia 6.07.2011r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych. Zdjęcia wykonałam w warszawskim ZOO.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz