Światowy Dzień Kota
Dzisiaj, 17 lutego, obchodzimy Światowy Dzień Kota. Chciałabym Wam z tej okazji opowiedzieć historię, która spotkała mnie dokładnie rok temu, w Białowieży. Dotyczy ona trzech kotów*, reprezentujących prawdopodobnie trzy różne światy. Warto pamiętać o tych "wymiarach". Nie zawsze bowiem, nasi mruczący przyjaciele mogą rozkoszować się pięknym życiem i subtelnym, zimowym słońcem...
Dzień pierwszy
Około godziny czternastej, na pograniczu wsi Białowieża...
Byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu. Mróz natychmiast przywrócił mnie do rzeczywistości. Całą okolicę spowijała gruba warstwa białego puchu, a klimatu dopełniały delikatne promienie słońca. Nagle, zza śnieżnych zasp wyszedł duży, biało-czarny kot. Okazały, zadbany, o długim i puszystym futerku, spojrzał tylko na mnie i przebiegł przez oblodzoną drogę. Zmierzał w kierunku dużego, nowoczesnego domu (wręcz willi), wprost do drzwi. Zapewne po porcję pieszczot. Ten to ma życie...
^Białowieski lew
Dzień drugi W tym samym miejscu i o podobnym czasie, jak w dniu poprzednim.
Nie zdążyłam przejść kilku metrów od parkingu, a na scenie pojawił się "mruczek" - biały w rude łatki. Był mniejszy od kota z poprzedniego dnia, no i posiadał zdecydowanie krótszą sierść. Po chwili dołączył do niego drugi kotek. Nie ulegało wątpliwości - to musiała być matka ze swoim młodym.
Te jednak wyglądały na radosne. One to mają szczęście...
^Wędrówka w promieniach zimowego słońca.
Dzień trzeci
Między czternastą, a piętnastą.
Wracając, tata
postanowił zajechać do sklepu, by uzupełnić zapasy pieczywa, serków itp. Na
parkingu, moje oczy dostrzegły czarno-białego, małego kotka, siedzącego przy
schodkach. Teraz na dworze było już bardzo zimno. Skulone stworzenie
obserwowało wchodzących i wychodzących ludzi przez półotwarte oczy. Może nie
było umierające, ale jego widok był dla mnie przykry. Przypominał trochę psa,
czekającego na powrót ukochanego właściciela. Kiedy tylko zrobiłam mu zdjęcie,
wróciłam do samochodu. Trzeba było wracać do pensjonatu. Ten kotek nie był w
najgorszym stanie. Może mieszkał na pobliskim podwórku? Jednak mnie zmusił do
refleksji. Pomyślcie, ile kotów musi w tej chwili walczyć o życie, tylko
dlatego, że pochodzą z nieplanowanego miotu czy padły ofiarą kaprysu
"właściciela"? Nie chcę, abyście odebrali to jak apel
"kociary-wariatki". Moim celem jest skłonić Was do przemyślenia
sprawy. Właśnie dziś - w Światowy Dzień Kota!
^Kot sprzed sklepu
__________
*Matkę z młodym liczę jako "jednego kota".
***
Informacje
- Notka z dnia 17 lutego 2012r., napisana jeszcze na blogu Felidae - poprzedniku Perfekcyjnych. Jest to też ostatni post, który pojawił się na onetowym Felidae...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz