niedziela, 27 maja 2012

7. Koty biebrzańskie


Najlepsi przyjaciele człowieka
Biebrzański Park Narodowy.
Razem z tatą wybraliśmy się na spacer. Po przejściu jakiś 200m "asfaltówką", skręciliśmy w piaszczystą drogę. Na samym początku skrzyżowania stała chałupa - stara i drewniana. Zobaczyłam trzy koty - jednego dorosłego, czarno-białego i dwa kocięta. Kociaki tuliły się do siebie. Jeden z nich, czarny, był bardzo zaspany. Drugi, również czarno-biały, patrzył się na nas żywo i z zaciekawieniem. Tymczasem wzrok dorosłego kota był dziki i nieufny. Wydawałoby się, że kot zaraz umknie w zarośla.

Poszliśmy dalej. Gdy minęliśmy chałupę, otoczyły nas bezkresne pola. Wiatr delikatnie muskał twarz, skowronki śpiewały. Ścieżka wydawała się biegnąć do nikąd. Za jakieś 600m urywała się. Bardzo mnie ciekawiło co jest po drugiej stronie. 
Bardzo oddaliliśmy się od domu. Nagle coś usłyszałam. Jakaś czarna, tęga postać stała na środku drogi i krzyczała - do nas. Strach mnie oblał. Nie znałam tej osoby. Zrobiłam owej postaci zdjęcie. Okazało się, że to jakaś starsza kobieta. Twarz miała zasłoniętą rękami - pięściami (tak cały czas, nie na zdjęcie). A przy jej nogach "pałętał się" czarny kotek.

Widmowa Pani skierowała się ku nam. Wydawało mi się, że szła szybko. Byłam wystraszona. Kobieta wciąż miała przysłoniętą twarz (wyglądała jakby płakała) i dalej krzyczała, lecz nie słowa, tylko dziwne, niezrozumiałe dźwięki (piski, wycie). Zachowywała się jak nawiedzona i... nagle skręciła w pole. Szła pośród zbóż nie zwracając na nas już większej uwagi. Postanowiliśmy wrócić. W gospodarstwie agroturystycznym, gdzie mieszkaliśmy przez tydzień, opowiedziano nam,  że ta kobieta jest potocznie mówiąc wariatką - upośledzona umysłowo. Nikt nie próbuję się jakoś z nią zaprzyjaźnić. I teraz sobie uświadomiłam - jej jedynymi towarzyszami są... koty. Zrobiło mi się jej żal i teraz gdy to piszę także czuję to uczucie.

***
Informacje
- Notka, z dnia 19.12.2009r., napisana na blogu Felidae (poprzednik Perfekta)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz