Najlepsi
przyjaciele człowieka
Biebrzański Park Narodowy.
Razem z tatą wybraliśmy się na spacer. Po przejściu jakiś 200m
"asfaltówką", skręciliśmy w piaszczystą drogę. Na samym początku
skrzyżowania stała chałupa - stara i drewniana. Zobaczyłam trzy koty - jednego
dorosłego, czarno-białego i dwa kocięta. Kociaki tuliły się do siebie. Jeden z
nich, czarny, był bardzo zaspany. Drugi, również czarno-biały, patrzył się na
nas żywo i z zaciekawieniem. Tymczasem wzrok dorosłego kota był dziki i
nieufny. Wydawałoby się, że kot zaraz umknie w zarośla.
Poszliśmy
dalej. Gdy minęliśmy chałupę, otoczyły nas bezkresne pola. Wiatr delikatnie
muskał twarz, skowronki śpiewały. Ścieżka wydawała się biegnąć do nikąd. Za
jakieś 600m urywała się. Bardzo mnie ciekawiło co jest po drugiej
stronie.
Bardzo oddaliliśmy się od domu. Nagle coś usłyszałam. Jakaś
czarna, tęga postać stała na środku drogi i krzyczała - do nas. Strach mnie
oblał. Nie znałam tej osoby. Zrobiłam owej postaci zdjęcie. Okazało się, że to
jakaś starsza kobieta. Twarz miała zasłoniętą rękami - pięściami (tak cały
czas, nie na zdjęcie). A przy jej nogach "pałętał się" czarny kotek.
Widmowa Pani
skierowała się ku nam. Wydawało mi się, że szła szybko. Byłam wystraszona.
Kobieta wciąż miała przysłoniętą twarz (wyglądała jakby płakała) i dalej
krzyczała, lecz nie słowa, tylko dziwne, niezrozumiałe dźwięki (piski, wycie).
Zachowywała się jak nawiedzona i... nagle skręciła w pole. Szła pośród zbóż nie
zwracając na nas już większej uwagi. Postanowiliśmy wrócić. W gospodarstwie
agroturystycznym, gdzie mieszkaliśmy przez tydzień, opowiedziano nam, że
ta kobieta jest potocznie mówiąc wariatką - upośledzona umysłowo. Nikt nie
próbuję się jakoś z nią zaprzyjaźnić. I teraz sobie uświadomiłam - jej jedynymi
towarzyszami są... koty. Zrobiło mi się jej żal i teraz gdy to piszę także
czuję to uczucie.
***
Informacje
- Notka, z dnia 19.12.2009r., napisana na blogu Felidae (poprzednik Perfekta)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz